Pamiętacie film „Jak zostać królem” (The King’s Speech) z  2010? Ten z Colinem Firthem.  Piękna historia króla Anglii, Jerzego VI, który przezwyciężył jąkanie, aby przemówić do narodu, pokazuje jak ważną umiejętnością dla liderów i liderek jest mówienie publiczne.  Od czasów Króla Jerzego nic się w tej kwestii nie zmieniło. Jeśli chcesz być szefem –  musisz umieć występować  publicznie. I nie ważne jak dużo wiesz i rozumiesz, jeśli nie potrafisz tego skutecznie przekazać i zainspirować tym innych. Dla wielu świeżo upieczonych szefów to zaskakujące.

Mówienie publiczne jest trudną sztuką i nie da się jej nauczyć szybko. Oczywiście są osoby, które mają w tym zakresie łatwość, ale zapewniam was, że w większości przypadków ta „łatwość”  jest efektem ciężkiej pracy. Zwykle zaczynamy od szkolenia. Jednak kto kiedykolwiek wychodził na scenę ten wie, że w konfrontacji z prawdziwą publicznością wiedza teoretyczna znika. Dlaczego? Bo w wielu z nas scena wywołuje stres, który powoduje stan odrętwienia, a czasami nawet fizyczny ból, np. żołądka lub głowy.

Ma to swoje podłoże biologiczne. Niepokój przed występem uruchamia wzrost aktywności hormonalnej. Występujący może mieć zimne dłonie, drżący głos, może doświadczać luk w pamięci, więcej się pocić, mieć obniżoną koncentrację, szybsze bicie serca. Krew odpływa z kończyn, a napływa do serca. To przygotowanie ciała do walki, bo występ odbierany jest jako wydarzenie zagrażające życiu.

Wiele osób uważa, że tylko oni czują niepokój i radzą sobie z nim w samotności. Tymczasem tremy doświadcza zaskakująco duża liczba osób – w tym pracownicy z ogromną wiedzą i na wysokich stanowiskach. Zresztą trema pojawia się nie tylko na scenie. Doświadczają jej kandydaci podczas rozmów w sprawie pracy, sportowcy podczas zawodów. Wszędzie tam, gdzie stawka jest wysoka i stres przekracza nasze możliwości radzenia sobie z nim. Niestety w żadnej z tych sytuacji sposobem na obniżenie niepokoju nie jest lepsze lub dłuższe przygotowanie, choć oczywiście przygotowanie jest konieczne. Nie można też „wyperswadować sobie tremy”.

Dobrą wiadomością jest fakt, że odpowiednia dawka stresu w pewnych sytuacjach jest mobilizująca. Można to porównać do przyprawy, która w niewielkiej dawce podkreśla smak dania, a w nadmiarze powoduje, że jest ono niezjadliwe.  Energia psychiczna działa podobnie. Występujący powinni nauczyć się dawkować ją podczas występu. Pewna doza niepokoju dodaje wystąpieniu smaku, powoduje mobilizację. Całkowity jego brak pogarsza efekt. Każdy ma swój poziom najlepszego dla występu poziomu stresu.

Jak zatem obniżyć niepokój do poziomu, który będzie nas mobilizował, a nie paraliżował? Najlepiej sprawdza się równoległa praca na dwóch poziomach – taktycznym i głębokim, który tworzy fundamenty.

Taktycznym poziomem pracy z tremą jest zarządzanie emocjami przed konkretnym wyzwaniem. Julie Jaffee Nagel, autorka książki dla muzyków „Managing stage fright” wskazuje kilka sprawdzonych technik, które mogą być w tym pomocne. Można je stosować w pracy z coachem, albo indywidualnie. Poniżej kilka z nich w skrócie.

  1. Wizualizacja, czyli szczegółowe przećwiczenie w wyobraźni występu, w konkretnym miejscu i z konkretną publicznością. Wizualizacja pomaga „oswoić” otoczenie i budować pewność siebie w danym kontekście.
  2. Praca z negatywnym dialogiem wewnętrznym. Na przykład myśl „zwariuję”, można zastąpić słowami „jestem dobrze przygotowany i zrobię, co w mojej mocy”, a myśl „boję się, że zapomnę tekstu”, komunikatem „jestem podekscytowany wyzwaniem”.
  3. Techniki uważności, czyli głębokie oddychanie, medytacja i skanowanie ciała, które odwracają uwagę od negatywnego dialogu wewnętrznego.
  4. Rozproszenie umysłu, czyli odwracanie uwagi od negatywnych myśli poprzez skupienie się na czymś innym, takim jak publiczność lub otoczenie.
  5. Przeformułowanie celów w taki sposób, aby miały one charakter konkretnego, osiągalnego zadania. Może to być np. skuteczne przekazanie słuchającym określonych treści.

Powyższe techniki są najskuteczniejsze w połączeniu z głęboką pracą nad poczuciem własnej wartości. Bo trema ma długi okres inkubacji  – choć objawia się na scenie, powstaje znacznie wcześniej. Niepokoje i ograniczające przekonania, które dopadają nas w sytuacji wysokiego stresu nosimy w sobie od dawna i trzeba się z nimi zmierzyć. Zresztą ta praca zwykle się opłaca, bo pozwala przepracować tematy, które sabotują nas także w innych sytuacjach. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest profesjonalny coaching.

Niezależnie od tego jak głęboki jest nasz niepokój, pierwszym krokiem do zarządzania nim jest nazwanie emocji. Nie jest to łatwe. Często unikamy konfrontacji z tym, czego się boimy. Pojawia się tzw.  „magiczne myślenie”, czyli przekonanie, że samo pomyślenie o czymś, spowoduje zmaterializowanie się danej myśli. Dlatego ignorujemy niepokój, aż do momentu, kiedy zawładnie nami w trakcie występu. Drugi powód dla którego trudno jest mówić o tremie jest brak osoby, przy której można bezpiecznie swój niepokój wyrazić. Werbalizowanie emocji jest uzdrawiające. To pierwszy krok do znalezienia indywidualnej strategii na obniżenie tremy.  Coach może pomóc zobaczyć i przeżyć niepokój. Próby ignorowania i  pokrzepiające komentarze typu „będzie dobrze” nie działają.  

Scroll to Top